Ten film to spełnione marzenie! Kate Hudson sprawia, że wierzymy w "CINEMA ITALIANO". Aż chce się zakrzyknąć za Fergie: "BE ITALIAN!".
Ten film jest jak trans, hipnotyczny.
DANIEL DAY LEWIS jest kiedy trzeba lekki i zabawny, kiedy trzeba dramatyczny.
Kobiety są cudowne:
FERGIE apetyczna, jurna, nadpsuta,
PENELOPE wyuzdana i chętna do figli,
MARION łagodna, ciepła i przenikliwa,
NICOLE olśniewająca, zmysłowa, kusząca tajemnicą
KATE wesoła, kipiąca energią
SOPHIA dostojnie wyrozumiała,
JUDI zabawna (choć śpiewa marnie - to fakt).
ROB MARSHALL jako choreograf i reżyser jest wielki. Jako artysta trochę zbyt mało ryzykowny.
W ostatcznym rachunku "DZIEWIĘĆ" nie jest przecież filmem o FELLINIM,
ani nawet o zmarłym przedwcześnie ANTHONYM MINGHELLI ("9" było jego marzeniem).
Jest o ROBIE MARSHALLU, bo przecież GUIDO ma wyobraźnię nie tyle filmową, co rewiowo-musicalową.
To się może podobać, może nie.
Ale z pewnością nikogo nie pozostawia obojętnym.
Smuci jedynie nieobecność CLAUDII CARDINALE - prawdziwej muzy Felliniego!
A jednak - To trzeba to zobaczyć!
Fakt, niektóre piosenki i taniec były fajne, ale reszta do bani. Fabuła nudna, denna i nieciekawa... Za bardzo zachwycasz sie tym filmem
Mi się ten film ogromnie podobał. Muzyka, choreografia, sceneria i sami aktorzy po prostu rewelacja. Choć szkoda że każda z gwiazd miała niecała 10-15 min. Osobiście najbardziej chciałem zobaczyć olśniewającą Nicole Kidman która w tej sukni wyglądała nieziemsko i Fergie bo jej piosenka powala na kolana. Osoby które mówią że film nie ma fabuły albo ta fabuła była nudna utwierdzają mnie w fakcie że pewni ludzie nie dorośli do takich filmów. Po za tym trzeba wziąść pod uwagę że to jest DRAMAT i nie należało oczekiwać jakiś scen podobnych do Chicago. Osobiście uważam że takich filmów powinno być więcej. PS. Każdy daje ten sam argument na temat fabuły tylko dlatego że innego nie ma.
Genialny film!Jeśli chodzi o warsztat, wykonanie-majstersztyk,zrobiony z rozmachem,bogaty,rozbuchany wizualnie-czyli po prostu dobry musical(i co najważniejsze-wspaniale dobrany podkład muzyczny,sceny tańca i śpiewu,włączając jeden z najlepszych momentów-Fergie i jej 'Be italian').Przed obejrzeniem obawiałam się trochę tego filmu-bo gwiazdy,bo duży budżet, czyli jednym słowem miałka komercja,ale bardzo mile się zaskoczyłam-wszystkie aktorki i aktorzy(brawa dla Daniel'a Day-Lewis'a!) bardzo dobrze dali sobie radę ze swoimi rolami,nawet ci, których do tej pory uważałam za raczej przereklamowanych(Kate Hudson,Fergie jako aktorka,)dali popis swoich umiejętności aktorskich i wokalnych(co również było dużym zaskoczeniem),nie mówiąc już o takich tuzach kinematografii jak Judi Dench ze swoją brytyjską flegmą czy Marion Cotillard(jedna z najbardziej uzdolnionych aktorek mlodego pokolenia).Wracając jeszcze do odtwórcy roli Guido Contini'ego-Day-Lewis'a-niesamowicie wiernie odtworzył psychologię zmęczonego życiem, sławą, przeżywającego kryzys twórczy artysty.Co do słabych elementów, to z ciężkim sercem muszę wymienić Sophię Loren-być może to wina roli-ale nie popisała się swoimi talentami aktorskimi,a na samej urodzie,która-trzeba przyznać-przeminęła bezpowrotnie razem z czasami świetności aktorki,nie można polegać.Podsumowując-film świetny,wspaniała rozrywka, po seansie wychodzi się tanecznym krokiem, nucąc pod nosem 'I love the cinema italiano'razem z Kate Hudson.Polecam każdemu.Be italian! : )
Jezu nareszcie znalazła się osoba która porządnie napisała opinię o tym filmie. Nikt własnie nie pisał o muzyce, aktorach czy wykonaniu tylko wszyscy na temat fabuły że taka śmaka i owaka. Ten film to istne arcydzieło a to że nie dostał dużo nagród to już nie reżysera wina pozatym ten film miał premierę w czasie kiedy wychodził Avatar i te inne gówniane filmy których nie zamierzam oglądać. A nominacji miał naprawde dużo i to jeszcze przed samą premierą.
No akurat mi w tym filmie odpowiadały tylko aktorki Hudson, Ferguson, Kidman i Cruz a tresc filmu... no na 3 ale dodatkowo 3 za popisową gre wymienionych aktorek...:)
Oceniłem go na 2/10, może trochę na wyrost, ale uważam go za bodaj najbardziej zmarnowane bilety do kina (całe 25 zł za... ekhm...) i niestrawne dwie godziny. Aktorki, prócz Penelope Cruz (świetna tylko, gdy prowadzi ją Allen lub Almodovar) i Marion Cottilard (jedynym wypadkiem, gdy nie doprowadzała mnie do natychmiastowego zaśnięcia, było "Edith Piaf"), były świetne, ale żadna nie uratowała filmu tak słabo nakręconego - po genialnym "Chicago" spodziewałem się czegoś lepszego. Scenariusz był po prostu nudny, zaś piosenki (z wyjątkiem jednej czy dwóch) były absolutnie bez polotu.